piątek, 28 listopada 2014

Zupa marchewkowa

Witajcie!
Dzisiaj mam dla Was zupę marchewkową z nutą pomarańczową. Zupa idealna na jesień. Ma radosny kolor i świetnie smakuje. Użyta w przepisie marchew jest jeszcze z mojego ogródka. Niestety jest jej coraz mniej i niedługo będę musiała się zadowolić kupną.
Jakiś czas temu robiłam zupę marchewkową z jabłkiem, tym razem na dodatek wybrałam pomarańczę. Dzięki dodaniu soku z jednej pomarańczy uzyskałam ciekawy posmak w zupie.

Skład:
5 marchewek
sok z 1 pomarańczy
500 ml bulionu
szczypta przyprawy curry
1/2 cebuli
1 łyżka oliwy z oliwek

Marchewkę myjemy i obieramy. Kroimy w cienkie talarki. Wrzucamy do garnka i dodajemy oliwę. Podsmażamy marchewkę, a następnie dodajmy drobno pokrojoną cebulę. Następnie wlewamy bulion. Marchew i cebulę dusimy z rosołem pod przykryciem, dopóki warzywa nie będą miękkie. Następnie miksujemy. Na koniec wlewamy sok z pomarańczy oraz dodajemy przyprawę curry. Mieszamy i podajemy :)



poniedziałek, 17 listopada 2014

Instagram

Witajcie :) Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić miksem dań z ostatniego tygodnia :) postaram się wstawiać instagramowe wpisy regularnie :)

 

niedziela, 16 listopada 2014

Witajcie!
Na blogu znów spora dawka milczenia. To wszystko dlatego, że ostatnio wiele się dzieje. Wiem, wiem, słaba wymówka... Po zakończeniu edukacji trzeba było zdecydować co dalej. I tak od 1.11.2014 r., funkcjonuje firma JS Photography, czyli moje dziecko :) Początki nie są łatwe, ale mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży i rozwinie. Jako, że to blog kulinarny to przy okazji muszę wspomnieć, iż od 3 miesięcy funkcjonuję na diecie bez laktozowej. W czasie wakacji miałam różne nazwijmy to "przeboje", związane z układem pokarmowym, trawiennym. Po badaniach, diagnoza jest jednoznaczna - nietolerancja laktozy. I tak z człowieka nabiałożernego, musiałam stać się człowiekiem mięsożernym. Jednak nie cieszy mnie to zbytnio. Patrząc na to jak dzisiaj mięso się wytwarza, ma się wrażenie, że nie jest ono do końca zdrowe. Nie jem jednak wędlin sklepowych, a takie prosto od "producenta", zakupione na targu. Wędlina ta jest pyszna, soczysta i co najważniejsze nie ślimaczy się na drugi dzień. W grę wchodzą także domowe wyroby: pasztety, schaby, itd. W związku z zawirowaniami żywieniowymi zaczęłam szukać alternatywy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Ok, póki co tyle w ramach wyjaśnienia długiej przerwy i mam nadzieję, że będzie to powrót na dłużej :)